2019 już za nami i niebawem zacznę podróżniczo rok 2020, ale jeszcze nie jest za późno na podsumowanie ubiegłego roku, a ten był całkiem dobry, gdyż udało mi się odwiedzić parę nowych miejsc. O niektórych pisałam więcej, o innych mniej albo wcale, więc poniżej krótki przegląd ubiegłego roku.
ROSJA
Początek roku to właściwie kontynuacja wyjazdu, który rozpoczął się jeszcze pod koniec grudnia 2018. Sylwestra postanowiliśmy spędzić na północy Rosji. Wyjazd zaczął się wprawdzie pechowo, bo do Murmańska nie przyleciał żaden z naszych sześciu plecaków. Nie udało nam się też niestety zobaczyć zorzy polarnej, co mam nadzieję nadrobię już niebawem, ale poza tym wyjazd był udany. Mnie udało się zrealizować marzenie o zimowej kąpieli w Morzu Barentsa, pojeździliśmy skuterami śnieżnymi, spędziliśmy dwie noce w chatce na odludziu i świetnie bawiliśmy się na imprezie sylwestrowej w rosyjskiej restauracji. Polacy raczej nie są częstymi gośćmi na imprezach sylwestrowych w Monczegorsku, więc piosenki z dedykacją dla „naszych przyjaciół z Polski” też się oczywiście pojawiły 😉.
KĄPIEL W MORZU BARENTSA
ZATOPIONE ŁODZIE W TERIBERCE
ZACHÓD SŁOŃCA W OBWODZIE MURMAŃSKIM
ZAŚNIEŻONY PIETROZAWODSK
DOLNY ŚLĄSK
Na weekendowy wypad w lutym wybraliśmy się na Dolny Śląsk. Aura bardziej niż zimową przypominała wprawdzie jesienną, ale dzięki temu nie musieliśmy brodzić w zaspach śnieżnych. Wędrówkę urządziliśmy sobie w pobliżu Zamku Czocha, a potem jeszcze w okolicach Perły Zachodu w stronę Jeleniej Góry. Zachód (słońca) rzeczywiście był ;).
ZACHÓD SŁOŃCA GDZIEŚ NA SZLAKU NIEDALEKO JELENIEJ GÓRY
ŁAGÓW
Kolejny weekendowy wypad to wyjazd do Łagowa znanego z odbywającego się tam latem festiwalu filmowego. Zimą Łagów żyje zupełnie innym życiem - w trakcie naszego pobytu otwarte były ze dwie restauracje. Śniegu nadal nie było, więc jako miłośniczki pieszych spacerów, przeszłyśmy trasę wokół Jeziora Trześniowskiego. W drodze powrotnej odwiedziłyśmy zaś Pętlę Boryszyńską, czyli poniemieckie bunkry znane z dużej liczby zamieszkujących w nich nietoperzy. Podziemnej trasy nie udało nam się przejść, gdyż od 15 października do 15 kwietnia nie jest ona udostępniana ze względu na okres ochrony nietoperzy. W czasie udostępniania, można ją na przykład przejechać rowerem.
JEZIORO TRZEŚNIOWSKIE, NAD KTÓRYM LEŻY ŁAGÓW
PĘTLA BORYSZYŃSKA
JORDANIA
Pomysł wyjazdu do Jordanii pojawił się jeszcze w 2018, ale jako że nie mogliśmy zgrać terminów, to z jego realizacją poczekaliśmy do kwietnia 2019. Obowiązkowym punktem była dla nas oczywiście Petra. Poza tym pustynia Wadi Rum, którą już dawno docenił przemysł filmowy, koniecznie z noclegiem pod gwiazdami. W nocy wprawdzie przydały się czapki, bo wiatr nie miał litości, ale po 1 na szczęście się uspokoił 😉. W Akabie niestety nie udało mi się zanurkować, ale snorkeling zaspokoił częściowo mój apetyt na podwodne widoki. Jordania to też widok olbrzymich ilości śmieci nad Morzem Martwym - śmieci, które niespecjalnie przeszkadzały miejscowym i były powszechne w tych rejonach morza, które nie były zabudowane hotelami.
PETRA - W DRODZE DO SKARBCA FARAONA
SKARBIEC FARAONA
WADI RUM
OBOWIĄZKOWA KĄPIEL BŁOTNA W MORZU MARTWYM
MEDIOLAN
Na krótki wypad do Mediolanu zdecydowałyśmy się w żeńskim gronie. Nie miałyśmy ambitnego planu zwiedzania, tym bardziej że dwie z nas były już wcześniej w tym mieście. Zależało nam raczej na tym, żeby trochę się powłóczyć, zjeść włoską pizzę i oczywiście tiramisu, i napić się prosecco . Udało nam się jednak również odwiedzić Muzeum Nauki i Technologii.
KATEDRA W MEDIOLANIE
ZABYTKOWY TRAMWAJ
AZERBEJDŻAN
W czerwcu wybrałam się na Kaukaz. Niestety tym razem w Gruzji byłam tylko przez chwilę, bo głównym celem naszej podróży był Azerbejdżan. A tam oczywiście góry z malowniczo położoną miejscowością Hinaliq, w której mieszkaliśmy miejscowej rodziny i mieliśmy okazję podyskutować przy herbacie z kilkoma mieszkańcami. W Azerbejdżanie bardzo spodobały nam się również wulkany błotne w Gobustanie, a w miejscowości Lahicz trafiliśmy do miłej herbaciarni na świeżym powietrzu, której obsługa, myśląc, że jesteśmy z Rosji, puściła nam płytę Jurija Shatunova 😉.
WULKAN BŁOTNY W GOBUSTANIE
MALOWNICZO POŁOŻONY HINALIQ
CHŁOPCY W HINALIQU TEŻ NIE MOGĄ ODERWAĆ OCZU OD EKRANÓW TELEFONÓW
PIĘKNE KAMIENICE BAKU, A W TLE FLAME TOWERS
ULICZKA W LAHICZU
MONGOLIA
Na kolejny dłuższy wyjazd musiałam poczekać aż do końcówki sierpnia, na kiedy zaplanowaliśmy podróż do Mongolii. W Mongolii wrażenie zrobiły na nas przede wszystkim olbrzymie i stosunkowo rzadko zaludnione przestrzenie i to, że praktycznie w każdym miejscu mogliśmy rozbić namiot. Zgodnie z tym, czego się spodziewaliśmy, Mongolia okazała się bardzo zróżnicowana przyrodniczo - poza górami i jeziorami przywodzącymi na myśl Polskę, widzieliśmy też między innymi pustynię, stepy, wygasłe wulkany, gorące źródła i niestety dość mocno zaniedbane klasztory buddyjskie. Znacznie mniej urozmaicona okazała się kuchnia mongolska, więc dość szybko zaczęliśmy tęsknić za większymi ilościami warzyw.
WAPIENNE SKAŁY TSAGAAN SUVAaRGAA
"ŚPIEWAJĄCE WYDMY" NA PUSTYNI GOBI
FLAMING CLIFFS
JAKI CHŁODZĄCE SIĘ W RZECE CHULUUT
JEZIORO TERCHIJN TSAGAAN NUUR
KLASZTOR AMARBAYASGALANT
MONGOLSKI PARLAMENT ZNAJUJE SIĘ PRZY PLACU CZYNGIS-CHANA
PLAC CZYNGIS-CHANA W UŁAN BATOR ZA DNIA
WIDOK ZE ŚWIĄTYNI ARYAPALA