Tak się złożyło, że w tym roku byliśmy w Hollywood w dniu, w którym odbywała się coroczna świąteczna parada. Oczywiście nie mieliśmy biletów, bo wyprzedają się bardzo szybko, ale uznaliśmy, że skorzystamy z okazji i sprawdzimy, jak wygląda ta impreza i jaka towarzyszy jej atmosfera. Tego wieczora i tak planowaliśmy być w okolicy. Wzdłuż ulic, którymi przejść miała parada, już trochę wcześniej ustawiały się grupki ludzi chcących ją zobaczyć. Nie były jednak bardzo liczne, więc uznaliśmy, że nam też pewnie uda się gdzieś stanąć.
KOLOROWI UCZESTNICY PARADY
Do Hollywood przenieśliśmy się dzień przed paradą, więc już wcześniej widzieliśmy trwające przygotowania. Specjalnie na tę okazję zamknięta została część Hollywood Boulevard. Na ulicy ustawiono scenę i trybuny dla osób, które kupiły bilety na tę imprezę. Nam udało się zdobyć darmowe bilety na paradę, i to w pierwszym rzędzie ;). Jak to się stało?
Parada rozpoczynała się koło Dolby Theatre, który jest połączony z dużym centrum handlowym. Po zjedzeniu obowiązkowego burgera podeszliśmy do tarasu tego centrum, żeby zobaczyć, czy będzie coś z niego widać. Na tarasie czekało już trochę osób. Wydawało się, że nie uda nam się już wcisnąć do pierwszego rzędu, bo niektórzy zajęli po kilka miejsc i czekali na inne osoby. Na szczęście okazało się, że było jeszcze trochę miejsce koło jednego ze stojących tam chłopaków. Być może był jakiś znanym twórcą vloga, bo początek koncertu i parady transmitował na żywo. Szybko się jednak zraził, albo zmarzł, i po jakimś czasie po prostu sobie poszedł. Mieszkańcy Los Angeles mówili nam wcześniej, że po paradzie wieczory i poranki robią się chłodne. Coś w tym musi być, bo i ja poczułam, że nie jest już tak ciepło, bo oczywiście na paradę wybrałam się bez rajstop ;).
JEDNA Z "PARADUJĄCYCH" ORKIESTR
I JESZCZE JEDNA ORKIESTRA
Nasze miejsca okazały się bardzo dobre do obserwowania parady. Gorzej było z koncertem, bo organizatorzy zadbali oczywiście o to, żeby widzieli go tylko ci, którzy kupili bilety. Mieliśmy jednak dużo szczęścia, bo z występujących gwiazd znaliśmy aż jedną - zespół The Village People. Na scenie pojawili się prawie na samym początku, więc według organizatorów nie byli chyba największą gwiazdą. Wygląda na to, że albo my jesteśmy zacofani, albo po prostu nie nadążamy już za amerykańskim show-biznesem. A może to po prostu kwestia wieku? Przy ich największym hicie The Village People, czyli "Y.M.C.A.", tańczyliśmy na szkolnych dyskotekach. Twórczości młodych amerykańskich gwiazd raczej nie śledzimy ;).
NAJWIĘKSZA GWIAZDA WIECZORU, CZYLI THE VILLAGE PEOPLE
Koncert koncertem, ale tak naprawdę czekaliśmy na paradę. Kiedy się już rozpoczęła, to zobaczyć można było naprawdę sporo. Najpierw były, które "wystąpiły" w hollywoodzkich filmach lub serialach. Wśród nich na przykład pojazdy z "Powrotu do przyszłości", "Blues Brothers", czy "Drużyny A". Były też samoloty, liczne orkiestry i grupy taneczne, olbrzymie nadmuchiwane figurki (w tym Ciastek i Garfield), duża grupa bohaterów "Gwiezdnych wojen", obsady wybranych seriali i wiele, wiele więcej.
Obok nas stała rodzina, której głowa przez całe życie mieszkała w Nowym Jorku, ale przed paroma laty przeniosła się do Los Angeles. Kobieta powiedziała nam, że ta parada to nic w porównaniu z doroczną paradą Macy's z okazji Święta Dziękczynienia (odbywającą się oczywiście w Nowym Jorku). W sumie nie zdziwiła mnie jej opinia, bo po pierwsze na imprezie nie było wielkich gwiazd, skoro największą były jednak dinozaury z The Village People. Po drugie, gwiazd nie było też wśród samych uczestników parady. A poza tym całość ciągnęła się naprawdę długo, bo pomiędzy poszczególnymi maszerującymi były spore odstępy. No i zabrakło "Last Christmas" zespołu Wham. Poza "Y.M.C.A." były też takie hity, jak "All I want for Christmas" (oczywiście w wykonaniu jakiejś naśladowczyni Mariah Carey) i parę innych świątecznych piosenek, ale Wham zabrakło i to jedno z moich większych rozczarowań, jeśli chodzi o tę imprezę ;). Tym bardziej że w Polsce przyzwyczaiłam się, że od połowy listopada tę piosenkę słychać naprawdę często...
Oczywiście nie obyło się też bez zabawnych sytuacji, których organizatorzy nie mogli przewidzieć. Otóż w paradzie udział brały też konie. Jeden z nich miał potrzebę, co skończyło się przerwą, bo ktoś musiał po nim posprzątać, żeby nikt nie pośliznął się na tym, co po sobie pozostawił. Na szczęście sprzątanie poszło szybko ;).
Paradę można zobaczyć, bo to jednak część amerykańskiej kultury i chyba dość ważna impreza, skoro tak szybko rozchodzą się na nią bilety. Ale raczej nie zapłaciłabym za bilety, bo znam lepsze sposoby na wykorzystanie 65 czy 85 dolarów.
PONIŻEJ JESZCZE KILKA ZDJĘĆ Z PARADY:
WEHIKUŁY Z POWROTU DO PRZYSZŁOŚCI
BLUES BROTHERS I DRUŻYNA A
KTO POWIEDZIAŁ, ŻE SAMOLOTY NIE MOGĄ WZIĄĆ UDZIAŁU W PARADZIE?
IMPERIUM KONTRATAKUJE ;)
CIASTEK
GARFIELD
Z BAJKAMI TEŻ CHYBA NIE JESTEM NA BIEŻĄCO, BO NIE ZNAM TEGO STWORA ;)