W trakcie tegorocznej wyprawy do Rosji planowałyśmy przejechać Koleją Transsyberyjską odcinek znad jeziora Bajkał do Władywostoku, czyli historycznego końca trasy. Do pociągu zdecydowałyśmy się jednak wsiąść we Władywostoku. Po mojej ubiegłorocznej przygodzie ze złamaną nogą na Kamczatce, jedna z nas przytomnie stwierdziła bowiem, że może lepiej zacząć wyprawę dalej. Tym bardziej że we wschodniej części Rosji miałyśmy chodzić głównie po miastach, więc tam było mniejsze ryzyko natrafienia na błoto i kolejnych złamań ;). Poza tym znad Bajkału do Polski jest jednak znacznie bliżej, więc łatwiej byłoby stamtąd wrócić do kraju, a gdyby historia się powtórzyła, to dopiero pod koniec, a nie na początku urlopu ;).
DWORZEC WE WŁADYWOSTOKU
Do Władywostoku leciałyśmy z Moskwy. Po całej nocy w samolocie, zmęczone i niewyspane, wygramoliłyśmy się z plecakami na przystanek marszrutki. Tam oczywiście zaczepili nas taksówkarze, którzy chcieli nas przekonać, że przy trzech osobach opłaca się już wziąć taksówkę. Nasze zamiłowanie do podróżowania miejskimi środkami komunikacji wzięło jednak górę. Dlatego niezbyt natrętny taksówkarz usłyszał, że skorzystamy jednak z marszrutki. Widok trzech dziewczyn z dużymi plecakami musiał oczywiście wywołać zainteresowanie, więc w marszrutce zaczepiła nas pani Nadieżda, która nie mogła się nadziwić, że chciało nam się lecieć z końca świata tylko po to, żeby zobaczyć Władywostok, że zamierzamy podróżować koleją, że to w sumie nasza druga podróż Koleją Transsyberyjską itd. O naszych planach szybko dowiedzieli się oczywiście inni pasażerowi marszrutki i osoby, które w międzyczasie zadzwoniły do tej pani. Gdy dojechałyśmy do centrum, wszyscy chcieli nam pomóc, bo tak to już jest w Rosji, i próbowali wytypować taki przystanek, żeby do hostelu było jak najbliżej.
STATKI W PORCIE WE WŁADYWOSTOKU
Jeszcze na lotnisku w Moskwie moją uwagę zwrócił chłopak, który ewidentnie próbował wystylizować się na gwiazdę rapu – charakterystyczna czapka z daszkiem, łańcuch, szeroka bluza i spodnie, a do tego sygnety. Nawet chciałam skomentować, że być może lecimy z miejscową gwiazdą, tylko o tym nie wiemy. Okazało się, że moja intuicja nie zawiodła, bo w drodze do centrum Władywostoku zobaczyłam reklamę odbywającego się tego dnia koncertu, którego gwiazdą był chłopak z samolotu. Szkoda, że wcześniej tego nie wiedziałyśmy, bo przegapiłyśmy taką okazję na zdjęcie z prawdziwą gwiazdą ;). Chłopak nazywa się ST, a próbkę jego twórczości znajdziecie na przykład tutaj:
"NASZ" RAPER NA PLAKACIE
Dzięki pomocy pasażerów i kierowcy marszrutki udało nam się wysiąść całkiem niedaleko hostelu i niebawem ruszyłyśmy na zwiedzanie miasta. W moim przypadku punktem numer jeden we Władywostoku było znalezienie serwisu fotograficznego. W Moskwie niestety upuściłam torbę z aparatm, przez co pękł zaczep mocujący obiektyw. Zdjęcia byłam wprawdzie w stanie robić, ale pod warunkiem, że trzymałam obiektyw odpowiednio dopasowany, co nie było ani łatwe, ani wygodne. Dlatego na początku wizyty odwiedzałam przede wszystkim punkty naprawy elektroniki. Na dworcu znalazłyśmy punkt, w którym usłyszałam, że jest szansa, że uda się naprawić aparat, ale muszę przyjść następnego dnia, bo wtedy obecny będzie pan, który się tym zajmuje. Następnego dnia na szczęście okazało się, że pan miał część niezbędną, żeby naprawić mój obiektyw. Część okazała się niewielkim kółkiem. Mój obiektyw po kilku minutach odzyskał sprawność, a ja znowu mogłam robić zdjęcia bez obaw, że w każdej chwili mogę go upuścić ;).
Dworzec to również miejsce, w którego pobliżu spodziewałyśmy się znaleźć pomnik symbolizujący historyczny koniec trasy Kolei Transsyberyjskiej. Pomnik z napisem 9288 km, czyli całkowitą długością trasy z Moskwy do Władywostoku, stoi na jednym z peronów. Okazał się jednak tak niepozorny, że ciężko byłoby go znaleźć, gdyby nie mała pomoc internetu ;). Pomnik to zwykła kolumna z orłem i wspomnianą już liczbą kilometrów. Gdybyście kiedykolwiek próbowali go znaleźć, to szukajcie na peronie, na którym stoi zabytkowa lokomotywa. Pomnik znajduje się parę metrów przed nią. Oczywiście jeśli zdecydujecie się na zobaczenie tego pomnika, to musicie się nastawić na to, że pewnie będziecie musieli poczekać na możliwość zrobienia zdjęcia, bo zarówno pomnik, jak i lokomotywa, są oblegane przez turystów z Azji.
LOKOMOTYWA A W TLE POMNIK SYMBOLIZUJĄCY KONIEC TRASY
SYMBOLICZNY KONIEC TRASY KOLEI TRANSSYBERYJSKIEJ
Popularność Władywostoku wśród azjatyckich turystów wynika z jego niewielkiej odległości od Japonii i Korei. Naszą współlokatorką w hostelu też okazała się Japonka, która przyznała, że to jej pierwszy wyjazd zagraniczny, a na kilkudniowy pobyt wybrała właśnie Władywostok, bo lot z Tokio trwa tylko 2,5 godziny, czyli tyle, ile z Warszawy do Londynu… Lot z Seulu to natomiast niewiele ponad dwie godziny i to Koreańczyków jest chyba najwięcej na ulicach. Miasto zaś przystosowuje się do turystów z tego kraju, gdyż w wielu miejscach widać napisy po koreańsku.
Władywostok to jeden z ważniejszych portów morskich Rosji, a że leży nad morzem, to jest prawdziwym rajem dla miłośników świeżych ryb i owoców morza. Koleżanka, która była we Władywostoku parę lat wcześniej, poradziła nam, żebyśmy wybrały się na rybny rynek i spróbowały przegrzebków lub ostryg koniecznie z dużą ilością sosu sojowego i soku z cytryny. Tego smaku oczywiście nie da się opisać, ale naprawdę warto, zwłaszcza jeśli ktoś lubi takie potrawy, bo rzadko ma się okazję do próbowania owoców morza, które dosłownie przed chwilą spokojnie pływały sobie w tym morzu.
RYNEK WE WŁADYWOSTOKU
Jak na nadmorskie miasto przystało, Władywostok ma też nadmorską promenadę i prowadzący do niej deptak, gdzie zarówno w ciągu dnia, jak i wieczorami jest bardzo gwarnie. Widoki z promenady nie są jednak szczególnie interesujące, więc postanowiłyśmy nie spędzać tam zbyt wiele czasu, tym bardziej że w innych częściach miasta było do zobaczenia sporo ciekawych rzeczy.
PROMENADA WE WŁADYWOSTOKU
PLAŻA WE WŁADYWOSTOKU
ODPOCZYNEK NAD ZATOKĄ AMURSKĄ
Jednym z bardziej charakterystycznych punktów miasta jest Złoty Most wybudowany nad zatoką Złoty Róg, od której wziął swoją nazwę. Most, który ma ponad 220 metrów wysokości i blisko 1,4 kilometra długości widoczny jest praktycznie z każdego punktu miasta, ale żeby go zobaczyć w całej okazałości, warto wybrać się na taras widokowy. Na taras można się dostać kolejką linową. W trakcie naszego pobytu kolejka była nieczynna, więc w naszym wypadku konieczna była wspinaczka, ale dla takich widoków warto było się trochę zmęczyć i spocić:
Miejscem, które mnie spodobało się najbardziej była jednak latarnia morska Egersheld (Mayak Tokarevskiy). Jako że znajduje się ona w sporej odległości od centrum, to warto skorzystać z autobusu. Po dojeździe na końcowy przystanek i tak trzeba się jeszcze kawałek przespacerować, a po drodze można podziwiać widoki na Most Rosyjski, łączący Władywostok z Wyspą Rosyjską. Wprawdzie to inny most we Władywostoku nazwą przypomina słynny Golden Gate z San Francisco, ale to właśnie Most Rosyjski jest do niego podobny. Most ten widziałam niestety tylko ze sporej odległości, a że powietrze nie było tego dnia zbyt przejrzyste, to był też lekko zamglony. Ale nawet z odległości i zza mgły sprawiał niesamowite wrażenie, a z mojego pobytu najbardziej żałuję tego, że nie zobaczyłam go z bliska.
MOST ROSYJSKI
Jeśli do Władywostoku wybierzecie się latem, to warto zatrzymać się w jednej z pobliskich restauracji, żeby zjeść rybkę. My we Władywostoku byłyśmy w połowie czerwca, więc atmosfera w okolicy była jeszcze trochę senna, ale niektóre restauracje były już otwarte, a w wodzie byli też windsurferzy korzystający z dobrego wiatru. Nam na obiad i piwo w nadmorskiej restauracji zabrakło niestety czasu, bo musiałyśmy pędzić na pociąg. Nie zobaczyłyśmy też niestety Rosyjskiej Wyspy i bunkrów, bo na to też już nie było czasu, ale może jeszcze będzie okazja ;).
LATARNIA MORSKA EGERSHELD
WINDSURFER W POBLIŻU LATARNI MORSKIEJ EGERSHELD
WIDOK Z PORTU NA ZŁOTY MOST
GOLDEN BRIDGE