Na Islandii spędziliśmy tylko siedem dni i to zimą, więc musieliśmy dość mocno ograniczyć nasz apetyt na poznawanie tego kraju. W tym czasie zobaczyliśmy południe wyspy, najważniejsze atrakcje Golden Circle oraz półwysep Snæfellsnes. W tym poście zobaczycie miejsca, które zdecydowaliśmy się odwiedzić w trakcie naszego wyjazdu.
Wybór jest oczywiście subiektywny, bo każdy szuka czegoś innego, a poza tym byliśmy mocno ograniczeni czasowo i pogodowo, ale w trakcie siedmiodniowego pobytu można zobaczyć wszystkie te miejsca bez szczególnego pośpiechu :).
SELJALANDSFOSS
Islandia słynie m.in. z gejzerów i wodospadów, więc ani jednych, ani drugich nie mogło zabraknąć na naszej liście. Samych wodospadów jest podobno ponad 10 tysięcy, więc w siedem dni nie sposób zobaczyć choćby niewielkiej ich części. U nas na pierwszy ogień poszedł Seljalandsfoss, który znajduje się kilkaset metrów na północ od trasy numer 1 (przy drodze numer 249) i jest z niej widoczny. Wodospad ma około 60 m wysokości i jest jednym z tych wodospadów, które można obejść naokoło, choć lepiej zaopatrzyć się wtedy w nieprzemakalne ubranie, bo woda mocno się rozpryskuje. My akurat zrezygnowaliśmy z tej przyjemności, gdyż zimą mogłoby to być zbyt niebezpieczne.
SELJALANDSFOSS
SELJALANDSFOSS
SELJALANDSFOSS
DO KOLEJNEGO WODOSPADU IDZIE SIĘ WZDŁUŻ MAŁEJ RZEKI
GLJUFRABUI
Kilkaset metrów dalej znajduje się wodospad Gljufrabui. Wodospad jest ukryty w niewielkim kanionie i żeby do niego dotrzeć, trzeba przejść po kamieniach znajdujących w rzece, co oczywiście grozi zamoczeniem butów. Warto jednak trochę się wysilić, bo po przejściu tego kawałka oczom ukazuje się ładnie położona kaskada. Jej bliskość nie spodobała się jednak obiektywom naszych aparatów i telefonów, więc szybko musieliśmy je schować.
JESZCZE KAWAŁEK PO KAMIENIACH...
...I NASZYM OCZOM UKAŻE SIĘ GLJUFRABUI
SKOGAFOSS
Kolejny wodospad na naszej trasie to Skogafoss oddalony o niespełna 30 km od dwóch poprzednich. Rzeka Skoga spada tutaj z mierzącej ok. 60 m skarpy, na której szczyt można się wspiąć po schodach, żeby podziwiać wodospad z góry.
SKOGAFOSS
HVITA TUŻ PRZED PROGIEM, Z KTÓREGO SPADNIE JAKO SKOGAFOSS
RZEKA HVITA
JOKULSARLON
Naszą bazą wypadową na południu były domki niedaleko miejscowości Vik i Myrdal. Drugiego dnia planowaliśmy wybrać się do Hofn, ale musieliśmy zweryfikować nasze plany z racji na nie najlepsze prognozy pogody (nie pierwszy i nie ostatni raz w trakcie naszego pobytu ;)). Naszym głównym celem na południu była zaś lodowa laguna Jokulsarlon – miejsce, które spodobało mi się najbardziej spośród tych, które zobaczyłam na Islandii. Lagunę tworzą wody lodowca Breidamerkurjokull, a w jeziorze pływają bryły lodu pochodzącego z tego lodowca. Część brył wpływa do oceanu, a część osiada na pobliskiej plaży zwanej z tego powodu Diamentową Plażą. Bryły lodu z lodowca w większości są białe lub przezroczyste, ale część z nich ma piękny odcień błękitu. Niektóre mają też czarne plamy. Sceneria jest na tyle interesująca, że w okolicy kręcono filmy „Śmierć nadejdzie jutro” oraz „Tomb Raider”.
W pobliżu laguny wykupić można wycieczki do lodowej jaskini. My zrezygnowaliśmy z racji na cenę (ok. 150 euro), dość późną godzinę oraz fakt, że nie mieliśmy gwarancji, jakiej wielkości będzie jaskinia, którą będziemy mogli zobaczyć. Może kiedyś będzie nam dane przekonać się, ile straciliśmy ;).
DIAMENTOWA PLAŻA
DIAMENTOWA PLAŻA
DIAMENTOWA PLAŻA
NIEKTÓRE "DIAMENTY" BYŁY GIGANTYCZNE...
LODOWCOWA LAGUNA JOKULSARLON
LODOWCOWA LAGUNA JOKULSARLON
LODOWCOWA LAGUNA JOKULSARLON
LODOWCOWA LAGUNA JOKULSARLON
ZACHÓD SŁOŃCA NAD LODOWCOWĄ LAGUNĄ JOKULSARLON
ZACHÓD SŁOŃCA NAD LODOWCOWĄ LAGUNĄ JOKULSARLON
GIGJUKVISL
Po drodze do laguny zobaczyliśmy jeszcze pozostałości mostu Gigjukvisl. Ten mierzący 376 metrów most został kompletnie zmieciony z powierzchni w 1996 r. w wyniku powodzi wywołanej erupcją wulkanu znajdującego się pod jeziorem Grímsvötn. Woda płynęła wówczas maksymalnie z prędkością 50.000 m3 na sekundę.
POZOSTAŁOŚCI MOSTU GIGJUKVISL
LODOWIEC FJALLSÁRLÓN
Będąc tak blisko lodowca, postanowiliśmy przejść się kawałek, żeby do niego podejść. Trasa była oznakowana, a spacer całkiem przyjemny, ale w tym wypadku pogoda ponownie zmusiła nas do zmiany planów. Żeby dojść do lodowca, musieliśmy podążać wzdłuż szlaku, bo inaczej ryzykowaliśmy, że śnieg się pod nami zapadnie i wpadniemy wprost do wody. W pewnej chwili zauważyliśmy, że zbliża się zadymka śnieżna, więc uznaliśmy, że lepiej będzie zawrócić.
LODOWIEC FJALLSÁRLÓN WIDZIANY Z PEWNEJ ODLEGŁOŚCI
I TROCHĘ BLIŻEJ
JESZCZE BLIŻEJ
WARUNKI POGODOWE ZMUSIŁY NAS DO ODWROTU...
VIK, REYNISDRAGANAR, REYNISFJARA
Okolice miejscowości Vik (a właściwie Vik o Myrdal, bo taka jest pełna nazwa tej miejscowości) znane są z czarnej plaży i wystających z oceanu skał Reynisdrangar, z których najwyższa ma 66 m wysokości. Zgodnie z legendą dwa trolle zobaczyły w nocy trzymasztowy statek, który chciały wyciągnąć na brzeg. Źle oszacowały jednak czas – zaskoczył je świt, a światło słoneczne zamieniło je i statek, który próbowały uprowadzić, w skały.
KOŚCIÓŁ W VIK
CZARNA PLAŻA W VIK A W TLE SKAŁY REYNISDRAGANAR
REYNISDRAGANAR
REYNISDRAGANAR
Ciekawe widoki oferuje też Reynisfjara, z bazaltowymi jaskiniami i kolumnami, które kształtem przypominają organy. W 1991 roku National Geographic umieścił tę plażę na liście 10 najpiękniejszych nietropikalnych plaż na świecie. Reynisfjara znana jest ze zdradzieckich fal i silnego prądu. Ostrzeżenie przed falami znajduje się przez wejściem na plażę, ale nie wszyscy się tym przejmują, co w widzianych przez nas sytuacjach kończyło się na szczęście tylko zamoczonymi butami.
REYNISFJARA - BAZALTOWE ORGANY
REYNISFJARA
REYNISFJARA PRZYWITAŁA NAS PORYWISTYM WIATREM
REYNISFJARA - BAZALTOWY SUFIT JASKINI
DYRHÓLAEY
W drodze na zachód zatrzymaliśmy się jeszcze Dyrhólaey słynącym, a jakże, z morskich skał oraz tego, że latem jest domem dla wielu gatunków ptaków, w tym maskonurów. Dyrhólaey do 1918 roku był najbardziej na południe wysuniętym punktem Islandii. Miano to stracił za sprawą erupcji wulkanu Katla, w wyniku której w odległości nieco ponad 30 km pojawił się punkt zwany Kötlutangi. W trakcie spaceru po Dyrhólaey musieliśmy walczyć z nasilającym się coraz bardziej wiatrem – na tyle silnym, że czasem ciężko było ustać w miejscu i sprawiającym, że naprawdę pożałowaliśmy, że nie wzięliśmy okularów słonecznych albo gogli. Przed wyjazdem z południa planowaliśmy jeszcze wykąpać się w basenie z wodą geotermalną albo przejść się do wraku amerykańskiego samolotu wojskowego, który w 1973 roku rozbił się na południu Islandii, gdyż zabrakło mu paliwa. Z pomysłu zrezygnowaliśmy jednak, kiedy w Dyrhólaey podszedł do nas pracownik miejscowych służb, który poinformował nas, że zbliża się huragan, pogoda w najbliższym czasie na pewno się nie poprawi, więc jeżeli chcemy opuścić południe, to powinniśmy to zrobić teraz. Mówiąc, położył wyraźny nacisk na słowo „teraz”, więc uznaliśmy, że odpuszczamy sobie dodatkowe atrakcje, tym bardziej że mieliśmy jeszcze spory kawałek do miejsca, w którym zaplanowaliśmy nasz kolejny nocleg, a gdybyśmy utknęli, to musielibyśmy zrezygnować z części miejsc, które chcieliśmy zobaczyć. Trasę musieliśmy nieco zmodyfikować, bo jedna z dróg, którą chcieliśmy jechać, też była już zamknięta. Warunki jazdy okazały się chyba najtrudniejsze, w jakich zdarzyło nam się jechać - momentami było tak biało, że widzieliśmy tylko maskę samochodu. Wieczorem prędkość wiatru w okolicach Vik, z których uciekliśmy, dochodziła w porywach nawet do ok. 50 m/s, czyli bagatela 180 km/h 😉.
ROBIENIE ZDJĘĆ W DYRHÓLAEY BYŁO WYCZYNEM Z RACJI NA SILNY WIATR ;)
DYRHÓLAEY - PARĘ ZDJĘĆ UDAŁO NAM SIĘ ZROBIĆ
BIELIŹNIANY PŁOT
Jadąc główną trasą na południu Islandii, między wodospadami Skogafoss i Seljalandsfoss, zobaczyć można ogrodzenie obwieszone biustonoszami. Nie do końca wiadomo, kto rozpoczął tę tradycję, ale podobno pierwsze biustonosze zaczęły pojawiaj się w tym miejscu około 2012 roku jako trofea zdobyte przez miejscowych mężczyzn w trakcie imprez. Od tego czasu kolekcja mocno się rozrosła, również dzięki „donacjom” przejeżdżających tędy turystów.
BIELIŹNIANY PŁOT
HRAUNFOSSAR I BARNAFOSS
Kolejne przepiękne i warte zobaczenia miejsce na Islandii to wodospady Hraunfossar i Barnafoss, a wszystko za sprawą turkusowej rzeki Hvita. Turkusowa woda wygląda trochę nierealnie na tle zimowej biało-czarnej scenerii i chyba dlatego robi aż takie wrażenie. Barnafoss, czyli "wodospad dzieci", zawdzięcza swą nazwę dwójce dzieci. Według legendy przechodziły one nad wodospadem, korzystając ze stworzonego przez naturę mostu, ale niestety z niego spadły, ponosząc śmierć, a ich pogrążona w żałobie matka zniszczyła most. Hraunfossar, czyli "lawowy wodospad", jest zaś ciekawy z tego powodu, że woda wypływa spod lawowych skał.
WODOSPAD HRAUNFOSSAR WYPŁYWA SPOD LAWOWYCH SKAŁ
BARNAFOSS
TURKUSOWA WODA RZEKI HVITA
RZEKA HVITA
HRAUNFOSSAR
BARNAFOSS
DEILDARTUNGUHVER
Jadąc w kierunku półwyspu Snæfellsnes, zahaczyliśmy o Deildartunguhver, czyli największe i najsilniejsze geotermalne źródło Islandii. Woda wypływa z niego z prędkością 180 l na sekundę, a jej temperatura sięga 97 stopni Celsjusza. Woda z tego źródła zasila miejscowości w promieniu 65 km, w tym Akranes i Borgarnes. Ciekawostka, którą wyczytaliśmy w trakcie pobytu w hostelu w Akranes mówiła, że Islandczycy nie ogrzewają wody, a do kąpieli używają wody ze źródeł termalnych – stąd charakterystyczny zapach siarki, ale za to gwarancja miękkiej skóry ;).
GORĄCE ŹRÓDŁO DEILDARTUNGUHVER
KIRKJUFELL
Na północy półwyspu Snæfellsnes znajduje się chyba najbardziej znana a na pewno bardzo fotogeniczna góra Kirkjufell. Góra ma zaledwie 463 m wysokości, ale należy do dość trudnych do zdobycia szczytów, a wspinaczka zimą lub w trakcie deszczu jest zdecydowania odradzana. Z jednej strony góra wydaje się dość niepozorna. Ciekawszy widok pojawia się z drugiej, gdyż obserwowana z odpowiedniej perspektywy przypomina kształtem płetwę rekina. W pobliży góry nie mogło oczywiście zabraknąć wodospadu, co czyni ją jeszcze bardziej fotogeniczną. Góra pojawia się na wielu pocztówkach z Islandii, wystąpiła też w 6. i 7. sezonie „Gry o tron”.
CHYBA NAJBARDZIEJ FOTOGENICZNA GÓRA ISLANDII
OBOWIĄZKOWE ZDJĘCIE Z GÓRĄ KIRKJUFELL
KIRKJUFELL KSZTAŁTEM PRZYPOMINA PŁETWĘ REKINA
KIRKJUFELL
ŁAWECZKA W POBLIŻU MIEJSCOWOŚCI OLAFVIK
DJÚPALÓNSSANDUR I DRITVIK
Kolejną plażę zobaczyliśmy na zachodzie półwyspu Snæfellsnes. W przeszłości znajdowała się tu dobrze prosperująca osada rybacka, w której stacjonowało nawet 60 kutrów. Osada funkcjonowała od połowy XVI do połowy XIX w. Na plaży znajdują się cztery duże kamienie, które w przeszłości były wykorzystywane do sprawdzania siły mężczyzn pretendujących do dołączenia do załóg kutrów rybackich. Najmniejszy waży 23 kg, kolejne 54 kg i 100kg, a największy 154 kg. Granicę dopuszczającą do rybackiego fachu był kamień ważący 54 kg. Osoby, które nie były go w stanie podnieść uważane zaś były za nienadające się do życia na morzy. Na plaży można też zobaczyć pozostałości brytyjskiego trawlera Eding, który rozbił się tu w 1948 r.
W DRODZE NA PLAŻĘ
SKAŁY W DJÚPALÓNSSANDUR
ZACHÓD SŁOŃCA NAD DJÚPALÓNSSANDUR
ZATOKA DJÚPALÓNSSANDUR
ZATOKA DJÚPALÓNSSANDUR
DJÚPALÓNSSANDUR
POZOSTAŁOŚCI TRAWLERA EDING
HELLNAR, ARNARSTAPI
Kolejna okazja, żeby trochę pochodzić, to piesza ścieżka ciągnąca się między wioską rybacką Arnarstapi a słynącą z malowniczo położonego kościoła miejscowością Hellnar. Z okolicami tymi związana jest historia Bardura – pół-człowieka, pół-trolla, który przybył na Islandię w IX w. i wybrał na swój dom. W Arnarstapi znajduje się zaś rzeźba Bardura, która ma chronić mieszkańców. 2,5-km scieżka biegnie wzdłuż brzegu, dając możliwość podziwiania łuków i innych formacji skalnych wynurzających się z wody.
KOŚCIÓŁ W HELLNAR
WIEŚ ARNARSTAPI JEST POŁOŻONA RÓWNIE MALOWNICZO CO HELLNAR
HELLNAR
FORMACJE SKALNE WIDZIANE ZE ŚCIEŻKI W POBLIŻU ARNARSTAPI
ŁUK SKALNY W POBLIŻU ARNARSTAPI
ZACHÓD SŁOŃCA GDZIEŚ NA PÓŁWYSPIE SNÆFELLSNES
PARK NARODOWY PINGVELLIR, SILFRA
Wiele osób odwiedza park narodowy Pingvellir ze względu na jezioro Silfra, które leży na styku płyt tektonicznych Eurazji i Ameryki Północnej. W dosłownym tłumaczeniu nazwa parku oznacza „równinę zgromadzeń”, a park zawdzięcza ją temu, że od 930 r. zbierał się tutaj islandzki parlament. Po wszystkich miejscach, które zobaczyliśmy wcześniej, sam park (najstarszy na wyspie park narodowy) nie zrobił już na nas wrażenia. A Silfra? Jeszcze dzień wcześniej rozważaliśmy snorklowanie w szczelinie, ale uznaliśmy, że 100 dolarów to jednak trochę za dużo. Na szczęście, bo po naszym przybyciu na miejsce okazało się, że snorklowanie polega na przepłynięciu maksymalnie 100 m między dwoma ścianami skalnymi. Całość trwa pewnie niezbyt długo, a najwięcej czasu zajmują same przygotowania, bo chętni przebierani są w suche skafandry, używane do nurkowania w zimnych akwenach wodnych, po czym są instruowani przed wejściem do wody. Jest to może jakaś atrakcja, zwłaszcza jeśli ktoś nigdy nie nurkował, ale dla nurka stosunek jakości do ceny wypada raczej niezbyt korzystnie.
PARK NARODOWY PINGVELLIR
PINGVELLIR
SKAŁY W PARKU PINGVELLIR
SZCZELINA MIĘDZYKONTYNENTALNA SILFRA
Ja liczyłam na to, że w tym miejscu uda mi się spełnić moje marzenie o morsowaniu na Islandii, bo w przeciwieństwie do południa, gdzie morze było bardzo niespokojne, a fale wysokie, tutaj woda była bardzo spokojna a do tego, mogłabym skorzystać z metalowej platformy, dzięki której można było być w wodzie, a jednocześnie mieć pod nogami stabilne oparcie. Jako że do wody wchodziła akurat ubrana w suche skafandry grupa, która wykupiła snorklowanie, to spytałam pana w odblaskowej kamizelce, czy mogłabym skorzystać z platformy bez wypływania. Usłyszałam, że to niemożliwe, bo woda jest lodowata, więc wchodzenie do niej jest bardzo niebezpieczne i musiałabym mieć wcześniej zgodę dyrekcji parku. A ja myślę, że mogli się bać skutków marketingowych mojego morsowania ;).
GULFOSS
Gulfoss jest najbardziej znanym z islandzkich wodospadów i największym, które widzieliśmy w trakcie naszego wyjazdu – rzeka Hvita spada tu z dwóch progów o wysokości 11 i 21 m, po czym płynie wąwozem o głębokości ok. 70 m. Niewiele brakowało, a wodospad mógłby zostać zniszczony. W 1907 r. pewien Brytyjczyk chciał bowiem wykorzystać siłę wodospadu i zbudować elektrownię wodną. Właściciel ziemi, Tomas Tomasson, odrzucił jednak ofertę, mówiąc: „Nie sprzedam swojego przyjaciela”. Teren został następnie wydzierżawiony zagranicznym inwestorom, przeciwko czemu protestowała córka Tomassona, która walczyła o unieważnienie umowy dzierżawy, ale przegrała proces sądowy. W 1929 r. umowa na szczęście została zerwana, gdyż inwestorzy nie wnosili opłat z jej tytułu. Od 1975 r. wodospad jest zaś objęty ochroną jako rezerwat przyrody.
GULFOSS
GULFOSS SPADA W FORMIE DWÓCH KASKAD
PO CZYM PŁYNIE GŁĘBOKIM NA 70 M WĄWOZEM
STROKKUR, GEYSIR
Jedną z najbardziej znanych atrakcji turystycznych Islandii jest Geysir, czyli gejzer, od którego nazwę wzięły wszystkie gejzery na świecie. W czasach swojej świetności Geysir wyrzucał wodę nawet na wysokość 80 m, ale w połowie ubiegłego wieku zapchali go turyści wrzucający kamienie, by zmusić go do wyrzucenia wody. W XX w. pomogły mu trochę duże trzęsienia ziemi, ale gejzer i tak nie odzyskał swojej świetności. Dlatego obecnie turyści kierują się raczej w stronę Strokkura, który wyrzuca wodę na 15-30 m. Na „wybuch” trzeba trochę poczekać, ale raczej nie więcej niż 5-10 minut. Wiemy, bo sprawdziliśmy to ;).
W POBLIŻU GEYSIRU I STROKKURA CIĄGLE PARUJE
STROKKUR TUŻ PO "WYBUCHU"
REYKJADALUR
Będąc w Islandii koniecznie trzeba odwiedzić któreś z gorących źródeł. My wybraliśmy Reykjadalur ze względu na pewne oddalenie od drogi, czyli konieczność przejścia paru kilometrów, a tym samym gwarancję, że nie natrafimy na tłumy kąpiących się. Tabliczka niedaleko drogi numer 1 sugeruje, że trasa to 3 km, ale nie wierzcie w to, bo nasze telefony pokazały 4 km. Trasa nie była szczególnie wymagająca, choć momentami dość wąska i bardzo śliska, więc poza dobrymi butami przydały się raczki (widzieliśmy ludzi w dobrych butach trekkingowych, którzy musieli się podpierać). Sam spacer gwarantował wspaniałe widoki na dolinę rzeczki, a po spacerze czekała na nas ciepła woda, a żeby łatwiej było korzystać z jej uroków, to wzdłuż rzeczki wybudowano drewnianą ścieżkę, na której umieszczono kilka przebieralni.
PIERWSZEGO DNIA W OKOLICACH REYKJADALUR NIE BYŁO AŻ TAK DUŻO ŚNIEGU
ALE JUŻ POD KONIEC NASZEGO POBYTU OKOLICA BYŁA BIAŁA
JUŻ SAMA WĘDRÓWKA DO GORĄCEGO ŹRÓDŁA JEST PRZYJEMNOŚCIĄ
OŚNIEŻONA TRASA DO REYKJADALUR
GORĄCE ŹRÓDŁO REYKJADALUR
REYKJAVIK
Przed wyjazdem na Islandię rozważaliśmy spędzenie ostatniej nocy w Reykjaviku, żeby mieć czas na zwiedzenie tego miasta. Na szczęście zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, żeby być w stanie zobaczyć więcej poza tym miastem. A na szczęście, bo Reykjavik jest może przyjemnym miastem, żeby się po nim przejść, ale parę godzin w zupełności wystarczy. Poza słynnym kościołem i budynkiem ze szklaną kopułą, w którym mieści się restauracja i muzeum, niewiele jest tam do oglądania. Czas na Islandii zdecydowanie lepiej jest poświęcić na oglądanie natury.
KOŚCIÓŁ W REYKJAVIKU